piątek, 23 listopada 2012

Jesiennie...

czyli jak pięknie, jak smutno...

Taki właśnie jest koniec jesieni... kiedy złotych liści już nie ma a śniegu jeszcze nie ma... takie depresyjne zawieszenie między jedną a drugą pora roku... wtedy taka muzyka smakuje inaczej, pełniej, piękniej...

1. To chyba klasyk smutów! Zawsze przy okazji smutnych utworów się pojawia ale i tak muszę wspomnieć bo uwielbiam.To w oryginale jest fantastyczne ale w interpretacji Casha nabiera głębszego wymiaru - smutku doświadczenia, przemijania, nieodwracalności.



2. Ambientalana wariacja na temat Trenów Kochanowskiego. Ambientalna ale i minimalistyczna w swej ambientalności - bez przesadzonej elektroniki, subtelnie, z delikatnymi wokalizami, smutno, żałobnie...



3. Stara dobra Anathema. Ten zespół potrafił kiedyś nagrywać takie utwory - ciężkie, gitarowe, emocjonalne... mam po prostu do nich sentyment.



4. Tego pewnie nie znacie... sama znalazłam to kiedyś przez przypadek - tytuł mówi wszystko. W ogóle Elliot potrafi być mocno depresyjny -  polecam.



5. Delikatnie, bardziej w klimatach melancholinych niz depresyjnych... ale to tez dobry czas na melancholię!



6. Na koniec mój ulubiony utwór DCD - przepiękne zamknięcie atmosferycznego Within the realm of a Dying Sun. Dla mnie najpiękniejszego ich albumu... albumu magicznie duchowego, mrocznego, przejmująco smutnego...  albumu wielkiego!



0 komentarze:

Prześlij komentarz