czyli jak pięknie, jak smutno...
Taki właśnie jest koniec jesieni... kiedy złotych liści już nie ma a śniegu jeszcze nie ma... takie depresyjne zawieszenie między jedną a drugą pora roku... wtedy taka muzyka smakuje inaczej, pełniej, piękniej...
1. To chyba klasyk smutów! Zawsze przy okazji smutnych utworów się pojawia ale i tak muszę wspomnieć bo uwielbiam.To w oryginale jest fantastyczne ale w interpretacji Casha nabiera głębszego wymiaru - smutku doświadczenia, przemijania, nieodwracalności.
2. Ambientalana wariacja na temat Trenów Kochanowskiego. Ambientalna ale i minimalistyczna w swej ambientalności - bez przesadzonej elektroniki, subtelnie, z delikatnymi wokalizami, smutno, żałobnie...
3. Stara dobra Anathema. Ten zespół potrafił kiedyś nagrywać takie utwory - ciężkie, gitarowe, emocjonalne... mam po prostu do nich sentyment.
4. Tego pewnie nie znacie... sama znalazłam to kiedyś przez przypadek -
tytuł mówi wszystko. W ogóle Elliot potrafi być mocno depresyjny -
polecam.
5. Delikatnie, bardziej w klimatach melancholinych niz
depresyjnych... ale to tez dobry czas na melancholię!
6. Na koniec mój ulubiony utwór DCD - przepiękne zamknięcie atmosferycznego Within the realm of a Dying Sun. Dla mnie najpiękniejszego ich albumu... albumu magicznie duchowego, mrocznego, przejmująco smutnego... albumu wielkiego!
0 komentarze:
Prześlij komentarz